Hm, cześć! Jestem kolejną współautorką tego bloga i na początek chciałabym Wam przybliżyć moją opinię dotyczącą książki Vanessy St.Clair pod tytułem ,,Smak Miłości''. Z reguły jestem wymagająca czytelniczką, nie przepadajacą za banalnymi romansidłami, fantastyką i innymi naciągaczami, jednak, czego człowiek nie zrobi (przeczyta), gdy na prawdę nie ma już niczego pod ręką. Tę książkę przeczytałam w górach, gdy zabrakło mi pozycji. Oto moja ocena.

1.Opis: "Lucy właśnie ogłosiła, że jest niezainteresowana chłopcami, ale Mally nie jest taki jak inni. To chłopak z sąsiedztwa, trochę starszy i poważniejszy, i Lucy naprawdę mu się podoba, a przy tym jest piekielnie przystojny. Ratuje ją z opresji, kiedy dokuczają jej złośliwi smarkacze, a potem zawiązuje się między nimi przyjaźń i rozkwita miłość. Wydaje im się, że nic ich nigdy nie rozdzieli. Mally pochodzi jednak z rodziny ciężko pracujących na swoje sukcesy uchodźców z Bangladeszu. Ojciec chciałby go widzieć na studiach w Cambridge. Czy miłość przezwycięży religijne i obyczajowe podziały między ich rodzinami?" - tak brzmi opis, zaprezentowany na tylnej okładce i ja chyba nie wymyśliłabym niczego lepszego, by streścić tą książkę.
2.Styl: Bardzo leki, za lekki, jak na moje gusta, dla trochę młodszych ode mnie. Na pewno szybko się czyta, narracja pierwszoosobowa ułatwia zrozumieć główną bohaterkę, poczuć to, co ona. Ja złapałam się na ten haczyk. Niektóre momenty były bardzo śmieszne, czasem miałam ochotę płakać.
3.Cytaty: Przytoczę tylko to, co pamiętam, bo książka była pożyczona od koleżanki.
,,Pachniał mydłem i cytryną oraz czymś męskim, niezidentyfikowanym.''
,,Pachniał długopisami żelowymi.''
4.Ocena ogólna: W tej książce znalazłam coś mojego, paradoksalnie, ta historia była trochę za banalna, ale popłakałam się na niej nie raz. Połknęłam ją w dwa dni. Narracja - jak już wspominałam - na duży plus. Poza tym, lekka, niewymagająca i dla odprężenia. Potoczny język zrobił swoje, nie mogłam się od niej oderwać.
5.Ocena: 8,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz